Książka już jest „złamana”. Trwają ostatnie poprawki. Może więc pora, by pokazać jeszcze jedną fotografię? To (jak powiedział jeden z bohaterów, warszawski bibliotekarz Jerzy Rudnicki):
– (…) moja babcia, (…) Maria Szukiewicz. Była bliską współpracowniczką Józefa Piłsudskiego w PPS. Konstruowała bomby, które potem rzucano w carskich dygnitarzy. Podobno do jednej z nich zapomniała włożyć zapalnik. Dlatego gdy 18 sierpnia 1906 roku jej koleżanka Wanda Krahelska rzuciła dwie bomby w kierunku generała-gubernatora Gieorgija Skałona, ten przeżył zamach. Babcia miała wtedy pseudonim Frania i fałszywe nazwisko Franciszka Koza. Potem wstąpiła do partii komunistycznej, nielegalnej w czasach Drugiej Rzeczypospolitej, dlatego kilka razy była aresztowana. Za każdym razem to Marszałek Piłsudski wyciągał ją z aresztu. Po wojnie pozostała komunistką, ale na krótko. Mój ojciec powtarzał, że pod koniec lat czterdziestych rzuciła legitymację partyjną, twierdząc: „Ten wózek wjeżdża w gnój i ja z niego wysiadam”. (…)