Rozdział pierwszy (fragmenty)
Bemowo, czyli… Długie i krótkie sygnały
(…) – To dzieje się od samego początku istnienia stacji.
Dowiedzieliśmy się, że gdy tylko ruszyło Radio Bemowo, za każdym razem w trakcie nadawania wiadomości lokalnych pojawiały się na antenie dziwne sygnały. Badano nadajnik, mikrofony, konsoletę dźwiękową. Wszystko. W końcu zawiadomiono policję.Ta jednak powiedziała, że nie ma czasu na siedzenie w studio i słuchanie audycji i prosi o nagranie.
– I wtedy okazało się, że to się nie nagrywa… – powiedział Patryk niemal szeptem.
– Jak to jest możliwe?
– No, właśnie dlatego panów zaprosiłem do siebie – wyznał Patryk z rozbrajającą szczerością i wyjaśnił, że uznał, że gdyby on, piętnastolatek, przyszedł do naszego biura tak z ulicy, to moglibyśmy mu nie uwierzyć w to, co się tu dzieje. A tak… gdy sami staliśmy się bohaterami takiej audycji i na własne uszy usłyszeliśmy te dźwięki, łatwiej mu wytłumaczyć nam, z czym się tu, w bemowskim radiu, wszyscy użerają.
A to spryciarz z tego Patryka! Rzeczywiście teraz sprawa zaczęła nas trochę interesować. Dlaczego dźwięki, które wszyscy słyszeliśmy, nie nagrywały się, gdy ktoś rejestrował audycję? Nie mieliśmy pojęcia. Czy to kwestia budynku? Raczej nie. Bemowskie radio mieściło się w nowym gmachu. Historii ten budynek na razie nie miał żadnej. Nie było żadnego punktu zaczepienia. Patryk wiedział tylko jedno. Dźwięki pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Czy żeby rozwiązać tę zagadkę, mamy po całych dniach słuchać bemowskiego radia? Co robić? Postanowiliśmy jednak poświęcić na to jeden dzień. W końcu to była sobota, a więc weekend. Z Patrykiem umówiliśmy się na telefon, a sami wróciliśmy do biura. Tam włączyliśmy komputer i stronę internetową Radia Bemowo. Na zakłócenia audycji nie trzeba było długo czekać. Jednak za każdym razem po wysłuchaniu sygnału nie mieliśmy żadnych pomysłów, z czym to wszystko powiązać.
Olśnienie przyszło następnego dnia, kiedy wyjechaliśmy poza Warszawę, do Nieborowa. Dyrektor tamtejszego pałacu miał jakiś problem z portretem Anny Orzelskiej. Byliśmy w samochodzie i słuchaliśmy radia. Akurat puszczano balladę One grupy Metallica. Przed oczami stanął nam słynny teledysk wykorzystujący fragmenty filmu Johnny poszedł na wojnę. Jego bohater, pozbawiony rąk, nóg i połowy twarzy, kontaktował się ze światem za pomocą alfabetu Morse’a wystukiwanego głową. Czy to, co słyszeliśmy w trakcie audycji Radia Bemowo, nie było czasami sygnałem nadawanym alfabetem Morse’a?
Zadzwoniliśmy do Patryka. Powiedzieliśmy mu o naszej koncepcji. W głosie chłopaka nie było jednak entuzja zmu. Dla niego, tak jak i niemal dla każdego współczesnego nastolatka, alfabet Morse’a to czarna magia. Ponieważ byliśmy w podróży, poprosiliśmy go, by z kartką papieru i ołówkiem w ręku, słuchając audycji, notował wszystkie pojawiające się w niej dłuższe dźwięki jako kreski, a krótsze jako kropki. Niestety Patryk, który zupełnie nie znał się na alfabecie Morse’a, nie pomógł nam ani trochę. Gdy wróciliśmy z Nieborowa i podjechaliśmy do niego na Bemowo po kartkę z zanotowanymi dźwiękami, okazało się, że nastolatek kompletnie nie umiał rozpoznać poszczególnych liter. Kartka, którą nam wręczył, była zbiorem kropek i kresek, z których niczego nie dało się odczytać. Oszczędzimy Czytelnikom opowieści o tym, jak przez kilka dni uczyliśmy go alfabetu Morse’a. Faktem jednak jest, że po pewnym czasie udało mu się odczytać sygnał. Brzmiał tak: „Tu mjr Jacek Decowski, 3 batalion 26 pp. Proszę o wsparcie”.
Byliśmy zdziwieni. Kim jest major Decowski? Czemu w taki sposób prosi o wsparcie? Czemu nie korzysta z innych metod? (…)
W granicach Warszawy: od 1951
Powierzchnia: 24,95 km2
Według miejskiego systemu informacji dzieli się na rejony:
- Lotnisko
- Fort Radiowo
- Boernerowo
- Bemowo Lotnisko
- Fort Bema
- Groty
- Górce
- Chrzanów
- Jelonki Północne
- Jelonki Południowe
A więcej tutaj o Bemowie…