Rozdział drugi (fragment)
Białołęka, czyli… Na prośbę złodzieja
(…) – Włamów na koncie mam masę. Ale udowodniono mi tylko kilkanaście. Łączy je jedno…
– w tym momencie nasz gość zawiesił głos i zaczął szukać czegoś w kieszeniach, a my zaciekawieni zdecydowaliśmy się zadać jedno krótkie, ale chyba oczywiste pytanie.
– Co?
– Miejsce – odparł nasz rozmówca i wyciągnął z kieszeni wyrwany skrawek mapy Warszawy.
Było na nim postawionych kilkanaście krzyżyków. Wszystkie w okolicy osiedla Białołęka, od którego nazwę wzięła cała dzielnica.
– Kraść już nie będę! – zaznaczył. – Ale chcę wiedzieć, czemu to miejsce jest tak trefne, że za każdym razem tu wpadałem. Tu jest jakaś tajemnicza siła. Ja chcę wiedzieć jaka! Popatrzyliśmy na siebie, potem na niego i znów na siebie.
– Skąd pan wie, że to kwestia miejsca?
Nasz gość wyjaśnił, że ostatnie trzy lata siedział w celi z pewnym, jak to się wyraził, „pieprzonym intelektualistą”, który odsiadywał wyrok za narkotyki.
– Analizowałem te wszystkie swoje wpadki i rozmawiałem z nim o tym – wyznał. – I ten zasrany profesorek powiedział, że to jakiś znak od Boga. To mnie najpierw zdenerwowało. Ale potem pomyślałem, że to były najlepiej przygotowane skoki, a jednak za każdym razem wpadłem. I nie dlatego, że mendy były świetne w swojej robocie. Wpadłem, bo tam zawsze miałem pecha! Tylko tam! W Boga to ja nie wierzę! W brodatego Stwórcę to niech se talibowie wierzą albo babcie w kościele. Ale tam coś jest! I ja po prostu chcę wiedzieć co to. Czemu tam los sprzyja mendowni, a nie mnie, uczciwemu złodziejowi!
Ostatnie określenie sprawiło, że parsknęliśmy śmiechem, ale szybko umilkliśmy spłoszeni spojrzeniem, które posłał nam nasz gość.
– Musi nam pan więcej powiedzieć o tych włamaniach – zaczęliśmy, ale mężczyzna wyjął z kieszeni kartkę i podsunął nam ją pod nos. – To są numery moich spraw sądowych. Poczytajcie sobie w archiwum, co ze mnie za ptaszek. Płacę! – ostatnie słowo wykrzyknął, jakby chcąc je podkreślić.
– Wie pan, ale…
– Ale co? Nie mówcie, że nie weźmiecie tego zlecenia, bo jestem złodziejem!
Prawdę mówiąc, nie wiedzieliśmy, co robić. Chętnie byśmy się naradzili pod jego nieobecność, ale nie mieliśmy takiej możliwości. Złodziej siedział w biurze i ani myślał się ruszyć. Spojrzeliśmy na siebie, potem na niego i znów na siebie. W końcu kiwnęliśmy głowami. Najpierw trochę niepewnie, patrząc przy tym na siebie, czy aby na pewno jesteśmy w tej sprawie jednomyślni. Potem już pewniej.
– No! – gość odetchnął z ulgą, widząc naszą zgodę. A potem wstał i klepnąwszy każdego z nas w ramię, jak szef na budowie swoich robotników, wyszedł bez pożegnania. Po chwili jednak wrócił, ale tylko po to, by powiedzieć: – Przyjdę za tydzień! (…)
W granicach Warszawy: od 1951
Powierzchnia: 73,04 km2
Według miejskiego systemu informacji dzieli się na rejony:
zachód
- Buchnik
- Buków
- Kalenica
- Kępa Tarchomińska
- Winnica
- Nowodwory
- Buczynek
- Anecin
- Tarchomin Kościelny
- Nowe Świdry
- Nowy Tarchomin
- Stare Świdry
- Piekiełko
- Żerań
środkowy zachód
- Choszczówka-Kolonia
- Góry Skierdowskie
- Nowe Brzeziny
- Dąbrówka Szlachecka
- Płudy
- Henryków
- Wiśniewo
- Tarchomin
- Piekiełko
- Żerań
- Różopol
środkowy wschód
- Choszczówka
- Łapigrosz
- Różopole
- Szamocin
- Białołęka Dworska
- Tomaszew
- Dąbrówka Grzybowska
- Marcelin
- Białołęka Szlachecka
- Konstantynów
- Żerań Wschodni
- Aleksandrów
- Annopol
wschód
- Kobiałka
- Ruskowy Bród
- Olesin
- Augustówek
- Mańki-Wojdy
- Augustów
- Brzeziny
- Kąty Grodziskie
- Grodzisk
- Lewandów
A więcej tutaj o Białołęce…