Rozdział piąty (fragmenty)
Ochota, czyli… W jednym grobie
(…) Spojrzeliśmy na siebie i wznieśliśmy oczy do nieba. Czuliśmy, że zaraz nas chyba szlag trafi. Baba Kopyto zapewne się zorientowała, że odeszła od tematu, bo nagle wróciła do głównego wątku.
– No i myślałam, że to Ruscy, bo tam przy tych budowach to często tanią siłę roboczą sobie najmują. Głównie z Ukrainy. Płacą wszy tym biednym ludziom za ciężką pracę, a oni przeważnie nielegalnie tu są. Potem się szwendają i żeby mieć co żreć, to kradną! Na przykład mi z ogródka ogórki…
– Ale okazało się, że to nie najemni robotnicy – przerwaliśmy, bojąc się wyliczanki warzyw, które można ukraść z ogródka Baby Kopyto.
– No nie. Dzielnicowy powiedział mi, że mam starcze omamy słuchowe! Moje własne dzieci go poparły i z tym domem starców wyjechały! Macie pojęcie?
Przytaknęliśmy. Zszokowani jednak nie zachowaniem dzielnicowego czy tych dzieci, ale faktem, że Baba Kopyto sama z siebie przerwała monolog. Patrzyła na nas przez chwilę pytająco, a potem wróciła do przerwanego wątku.
– No to poszłam do lekarza. Najpierw do tego od uszu. To powiedział, że mam taki słuch, że mogłabym jeszcze jako szpieg pracować! O, mogłabym! Ja to słyszę naprawdę dobrze! Przy mnie w ogóle szeptać nie można. Jeszcze w czasie wojny…
– Domyślamy się. Co dalej?
– No to dzieci, żebym się na głowę przebadała. Że niby nienormalna jestem. No to ja se pomyślałam: dobra! Idę do psychiatry. A co? Ja tam się nie boję! Jakaś taka była baba na Mokotowie…
– Miączyńska? – spytaliśmy, bo baliśmy się, że teraz usłyszymy streszczenie wszystkich wizyt w gabinecie psychiatry.
– O, jakaś taka… – odparła Baba Kopyto i dodała: – Ona mnie do was przysłała.
No to już wiedzieliśmy, że sprawa poważna.
– Skupmy się na głosach – powiedzieliśmy. – Pani mówi, że dwa i że męskie…
– Tak! Stary i młody!
– Co mówią?
– A w dupie mam, co mówią! – rozeźliła się Baba Kopyto. – Ja chcę, by przestały gadać! Ja się skupić nie mogę. Oglądam telewizję – mówią. Słucham radia i dziergam – mówią.
– Gdzie pani mieszka na Ochocie. Koło tego meczetu?
– A niech ręka boska broni! Do meczetu jeszcze kilkaset metrów jest. Ale widzę, jak toto powstaje, i tylko patrzeć, jak tu będą łazić różni…
– Ulica – przerwaliśmy bezlitośnie. – Jaka ulica?
– Na Bateryjce. Nie mówiłam?
– Nie – odparliśmy i popatrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem.
Mieliśmy wrażenie, że to będzie najprostsza z naszych spraw. Położona na Ochocie ulica Na Bateryjce jeszcze sto lat temu zwała się Bateryjna. Nazwę swą wzięła od istniejących w pobliżu fortów. Zmieniono ją dopiero w roku 1919, ale nie wiadomo dlaczego.
– A kiedy dokładnie zaczęła pani to słyszeć?
– No… już kilka lat…
– Czy nie wtedy, gdy na pani ulicy rozpoczęto wykopaliska?
Babę Kopyto zatkało.
– Głosy pojawiły się kilka lat temu! Ale że to ma związek z wykopaliskami, to do tego też już doszłam! – powiedziała. – Bo to pewnego dnia wszystkie telewizje zjechały się na te wykopaliska! Poinformowano dziennikarzy. Pozwolono tam chętnym zajrzeć. No to poszłam. Jak ja zobaczyłam te szkielety… (…)
W granicach Warszawy: od XIX
Powierzchnia: 9,72 km2
Według miejskiego systemu informacji dzieli się na rejony:
- Stara Ochota
- Filtry
- Rakowiec
- Szczęśliwice
A więcej tutaj o Ochocie…