Nazywam się Józef Krosnowski i jestem pisarzem. Mój syn Bronisław jest z wykształcenia prawnikiem. Razem prowadzimy w Warszawie na Saskiej Kępie historyczne biuro detektywistyczne. Dlaczego historyczne? Bo nie jest to biuro szpiegujące mężów zdradzających żony. Nie tropimy też przestępstw gospodarczych. Nie interesują nas skradzione samochody. Ani nawet porwane dzieci, choć wiemy, że to prawdziwa tragedia. Zajmujemy się rozwiązywaniem zagadek związanych w jakiś sposób z historią. Takich, których nie są w stanie rozwikłać ludzie używający nowoczesnych technik kryminalnych. Po prostu wyjaśniamy to, co niewyjaśnione. Zbieramy różne dziwne historie. Badamy zjawiska paranormalne. Szperamy w archiwach. Interesują nas duchy, zaginione skarby i tajemnice. Nasze warszawskie biuro nazwaliśmy „Czucie i Wiara”, nawiązując tą nazwą do sztandarowego wiersza Adama Mickiewicza Romantyczność – jego manifestu romantyka. Bo dla nas także „czucie i wiara” mają większe znaczenie niż mędrca „szkiełko i oko”. Zamieszczone tu historie zdarzyły się naprawdę. Ale ponieważ nie możemy przedstawić na nie żadnych dowodów, nazywamy je czasem legendami. Jeżeli ty, Czytelniku, w nie uwierzysz – witaj w klubie. Jeżeli nie – przeczytaj jeszcze raz balladę Adama Mickiewicza, a może zmienisz zdanie?
Zebrane tu nasze przygody dotyczą tylko Warszawy, choć działamy też poza jej granicami, o czym czasem, nie bez dumy, wspominamy. Zdecydowaliśmy się jednak opowiedzieć tylko o tym, co spotkało nas w naszym rodzinnym mieście. Nie są to oczywiście wszystkie nasze śledztwa dotyczące zjawisk paranormalnych, z którymi borykali się lub nadal borykają mieszkańcy stolicy. Wybraliśmy po jednej sprawie z każdej dzielnicy i ułożyliśmy alfabetycznie. Dlatego brak tu chronologii.
I ostatnia kwestia. Zapewne spytasz, Czytelniku, czy w dzisiejszych czasach możemy wyżyć z pracy naszego biura? Prosimy: nie pytaj. Niech pośród tylu rozwiązanych zagadek, o których ci opowiemy, chociaż ta pozostanie naszą tajemnicą.
ROMANTYCZNOŚĆ
Methinks, I see… Where?
– In my mind’s eyes.
Shakespeare
Zdaje mi się, że widzę… gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
Słuchaj, dzieweczko!
– Ona nie słucha –
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
– Ona nie słucha. –
To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
„Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha!
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem usłyszy macocha!
Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka!
I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!
Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.
Źle mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!
Śród dnia przyjdź kiedy… To może we śnie?
Nie, nie… trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!
Mój Boże! kur się odzywa,
Zorza błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczęśliwa”.
Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,
Bieży za nim, krzyczy, pada;
Na ten upadek, na głos boleści
Skupia się ludzi gromada.
„Mówcie pacierze! – krzyczy prostota –
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!”
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
„Słuchaj, dzieweczko!” – krzyknie śród zgiełku
Starzec, i na lud zawoła:
„Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.
Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni”.
„Dziewczyna czuje, – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!”
Adam Mickiewicz,
Ballady i Romanse, 1822